Fakt, że wszystkie z nich można wypleść z wikliny lub innych surowców. Polskie wyroby plecionkarskie cieszą się coraz większą popularnością zarówno w kraju jak i poza jego granicami a plecionkarstwo, mimo, że to jedna z najstarszych technicznych umiejętności jakie posiadł człowiek, wciąż jest przydatne, potrzebne i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić.
Wyplatanie przedmiotów z wszelkich dostępnych surowców jest jednym z najstarszych rzemiosł na świecie. Znane było już w czasach prehistorycznych. Jego powszechność i popularność wynikała z tego, że umożliwiało wyrób wielu rodzajów przedmiotów z bardzo łatwo dostępnych surowców.
W tradycyjnych gospodarstwach plecionki ułatwiały każdą dziedzinę życia – stosowano je w transporcie, zbieractwie, rybołówstwie a nawet budownictwie. Do wyplatania wykorzystywano różne materiały – wykonywano przedmioty z trawy, słomy, gałęzi np. wierzby czy leszczyny, korzeni np. jałowca i świerku oraz najpopularniejszej do dziś wikliny. Niewyszukane były także narzędzia plecionkarskie. W tradycyjnym zestawie plecionkarskim był nóż, obcęgi, młotki, widełki żelazne do korowania wikliny, przyrząd do jej łupania, iglica drewniana do wyrobów ze słomy i formy drewniane do wyplatania rogożyny.
Wyplatanie było stosunkowo łatwym zajęciem, ale wymagającym silnych rąk i palców więc często zajmowali się nim głównie mężczyźni. Ze względu na powszechność surowców było to jedno z najpopularniejszych rzemiosł na całym terenie kraju, bez względu na region. Nie było też nigdzie równie uniwersalnej techniki, z której można było wykonać praktycznie wszystko. Na wsiach pleciono kosze, łubianki, naczynia, meble, ogrodzenia i ścianki, zabawki dziecięce, ule czy przyrządy rybackie. Plecionkę stosowano także w obrzędowości ludowej czy wytwarzaniu części garderoby – głównie nakryć głowy lub obuwia. Co charakterystyczne – plecionkarstwem zajmowało się wiele osób, także na marginesie swoich głównych działań. Dla osób starszych i małorolnych chłopów często było to dodatkowe źródło dochodów – sezonowo wyplatali oni przedmioty i sprzedawali je w okolicy.
Techniki plecionkarskie jak chyba żadne inne niewiele zmieniają się ma przestrzeni wieków. Nauka rzemiosła przeważnie odbywała się przez naśladownictwo czyli uczniowie podpatrywali starszych a potem pod ich nadzorem wykonywali swoje pierwsze prace. W XIX wieku powstały szkoły uczące plecionkarstwa. W 1878 r. otwarto Szkołę Koszykarską w Rudniku nad Sanem. Właściciel dóbr rudnickich hrabia Ferdynand Hompesch najpierw zdecydował o wysłaniu kilku mieszkańców wsi na naukę do szkoły koszykarskiej w Wiedniu, a później podobną szkołę założył na terenie swoich posiadłości. Uczniowie pod okiem majstrów uczyli się rzemiosła. Poza tym utworzono cały system produkcji – wprowadzono uprawę wikliny oraz zajmowano się sprzedażą gotowych produktów. Podobne placówki z czasem powstały także w Kwidzynie i Skwierzynie.
Wyroby plecionkarskie, pomimo rozwoju technologii wracają do łask. W tym sezonie hitem mody są plecione kosze i torby plażowe. Wyroby plecionkarskie cieszą się także dużą popularnością za granicą i są ważnym polskim towarem eksportowym. W Wielkiej Brytanii i innych krajach Europy Zachodniej, poza tradycyjnymi koszami i meblami tryumfy święcą… wiklinowe trumny służące do kremacji zwłok, są bowiem znacznie lżejsze i zostawiają mniej popiołu niż drewniane.
Dziś niewiele jest szkół kształcących plecionkarzy. Zawodu można się uczyć w np. w Łowiczu lub Jaworznie. Umiejętności przekazuje się także z pokolenia na pokolenie na warsztatach lub ewentualnie zajęciach w niektórych domach kultury. Plecionkarstwo jest też jedną z atrakcji odpoczynku na terenach wiejskich. Jest coraz szerzej obecne na turystycznych szlakach rzemiosł, których coraz więcej w naszym kraju. Na Kaszubach, Pomorzu, Kurpiach czy w Małopolsce coraz więcej plecionkarzy zaprasza turystów. Można u nich kupić tradycyjne, piękne wyroby jak i skorzystać z warsztatów i samemu liznąć tego pięknego rzemiosła.
Tekst: Magdalena Trzaska
Źródła:
www.naludowo.pl
www.polskieplecinkarstwo.pl
www.rudnik.pl
Foto. Danuta Matłoch