Kontakt

Tradycji nie da się przeliczyć na pieniądze (2)

Z Arturem Tańskim z Męskiej Grupy Śpiewaczej Zespołu „Pod Borem” z Zawad (III nagroda w kategorii Zespołów Śpiewaczych) rozmawiali Elżbieta Osińska-Kassa i Mamadou Diouf

Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą to najważniejsze wydarzenie w dziedzinie kultury i sztuki ludowej w Polsce. Jego głównym celem jest popularyzacja, ochrona i dokumentacja autentycznego muzykowania i śpiewu ludowego. Nagrody przyznawane są kapelom, zespołom śpiewaczym, instrumentalistom, solistom śpiewakom oraz „mistrzom i uczniom” za najlepsze wykonanie tradycyjnego folkloru muzycznego, prezentowanego z zachowaniem repertuaru i cech stylu regionalnego. Festiwalowi towarzyszą Ogólnopolskie Targi Sztuki Ludowej, seminaria i inne wydarzenia.

 

Wbrew obiegowej opinii, że członkami zespołów ludowych są głównie ludzie starsi, w waszej kurpiowskiej grupie „Pod Borem” śpiewają młodzi ludzie, a Pan jest jednym z nich.

 

Jesteśmy zespołem międzypokoleniowym, skupiającym całe rodziny. W naszej grupie są dzieci, jest młodzież, ludzie w sile wieku, a także starsze pokolenie. Uczniowie Zespołu Szkół w Zawadach i my – „starsza młodzież”, która tutaj mieszka albo czuje silny związek z rodzinną wioską, aktywnie włączamy się w działalność zespołu. Nie wyobrażamy sobie, aby mogło być inaczej, tak to już jest u nas na Kurpiach.

 

Czy koledzy z zespołu pochodzą z rodzin z tradycjami muzycznymi czy też są tacy, w domach których się nie muzykowało?

 

Większość moich kolegów – członków zespołu, jest w nim właśnie dlatego, że niejako od urodzenia są już z nim związani. Trudno, żeby było inaczej, skoro babcia albo dziadek, albo oboje, albo mama, albo tata, albo oboje tańczyli lub śpiewali, tańczą lub śpiewają w zespole. Po prostu miłość do muzykowania, śpiewania i tańczenia przechodzi z pokolenia na pokolenie.

 

Czy podobnie było z Panem?

 

Mam czwórkę rodzeństwa i wszyscy byli albo są jeszcze w zespole. Oni są dużo starsi ode mnie i siłą rzeczy, zacząłem muzykować i śpiewać razem z nimi. I bardzo mi z tym dobrze, bo bycie w tym zespole, to uczucie, którego nie da się opisać słowami. To coś tak pięknego, że aby to zrozumieć, trzeba to przeżyć. Wspólne próby, występy, podróże na koncerty, udział w festiwalach i konkursach i wszystko co jest z tym związane… Zwiedziliśmy cała Polskę, wzdłuż i wszerz.

 

Od ilu lat jest Pan w zespole? Czy śpiewacie gwarą?

 

Zapisałem się w wieku 13 lat. Teraz mam 27, więc trochę czasu już minęło. Zespół śpiewa w gwarze kurpiowskiej. Niestety, nie słychać jej już na ulicach. Rozmawiają nią jeszcze tylko starsze osoby, rzadko można spotkać kogoś młodego. Moja babcia mówiła na co dzień piękną gwarą kurpiowską, a rodzice już nie mówią. Na ogół ludzie, którzy nie skończyli jeszcze 60. lat wcale nie mówią gwarą. Dopiero od niedawna dyskutuje się o tym, żeby nauczanie gwary kurpiowskiej wprowadzić do szkół.

 

Czy gwara kurpiowska bardzo odbiega od języka polskiego?

 

Niby nie, ale też i tak. Jeśli ktoś mówi szybko gwarą kurpiowską, komuś z innego regionu Polski będzie trudno go zrozumieć. Oczywiście, pewne słowa się pokrywają, ale ich wymowa jest inna, niektóre samogłoski są inne i inaczej brzmią. Ale jak się ktoś dobrze wsłucha, to na pewno większość treści będzie dla niego zrozumiała.

 

Czy w takim stroju, jaki ma Pan na sobie chadzano na co dzień czy od święta?

 

W takim stroju Kurpie chodzili kiedyś do kościoła, a teraz zakładają go na wyjątkowe okazje, jak na przykład dzisiejszy występ na Festiwalu. Kurpiowski ubiór męski był zróżnicowany w zależności od tego, czy nosił go bartnik, czy rolnik. Najbardziej charakterystyczną częścią odzieży męskiej jest sukmana w brązowym lub szarym kolorze ze stojącym kołnierzem, fałdami z tyłu, no i wysokie buty. Strój kurpiowski nie jest aż taki bogaty, w porównaniu z innymi regionami Polski. To wynika z tego, że ziemia do uprawy w tym regionie była słaba i było jej mało, bo przeważały lasy. Na Kurpiach dominowało więc zbieractwo, myślistwo i bartnictwo.

 

Jeśli chodzi o instrumentarium, to najbardziej charakterystyczna dla tego regionu jest harmonia pedałowa. Czy młodzież chce nadal grać na tym instrumencie?

 

Właśnie nie bardzo, niewielu chce się uczyć gry na harmonii, ale staramy się namawiać do tego, jak możemy. Sam się uczę i przyznaję, że to dość trudny instrument. Jeszcze wiele czasu upłynie zanim poznam wszystkie tajniki grania na harmonii pedałowej. Trzeba bardzo się starać, żeby choć w części dorównać starym mistrzom.

 

Repertuar zespołu jest bardzo bogaty, przygotowujecie też przedstawienia obrzędowe. Czy bierze Pan w tym udział?

 

Oczywiście. Nie ma podziału wśród członków zespołu na tych, którzy tylko tańczą czy śpiewają albo tylko biorą udział w przedstawieniu. Wszystko robimy razem, całym zespołem. W swoim repertuarze mamy nie tylko pieśni i tańce kurpiowskie, ale również pieśni patriotyczne, kolędy i pastorałki. Łączymy wiele elementów podczas inscenizacji – rozmawiamy, tańczymy, śpiewamy.

 

Skąd czerpiecie inspiracje do przedstawień obrzędowych? Czy wiadomości o nich są przekazywane przez starsze pokolenie czy też może pomaga wam etnograf albo choreograf?

 

Nikt nam nie pomaga. Wszystko opiera się na ustnym przekazie poprzednich pokoleń. Oczywiście szukamy informacji, co do pewnych konkretnych części przedstawienia i może to dotyczyć na przykład samego obrzędu ślubnego, rajby kurpiowskiej, czyli słynnego swatania czy też negocjacji o posag.

 

Czy Pana wesele też będzie po kurpiowsku?

 

Pewnie nie całe, ale w części na pewno tak. Nie ma żadnych wątpliwości, że zespół da odpowiedni występ, inaczej sobie tego nie wyobrażam.

 

Fot. Daniel Ejsymont

 

Podstrony

Powiązane aktualności

Kontakt

tel. (+48) 22 380 98 00
email: sekretariat@nikidw.pl
ul. Krakowskie Przedmieście 66
00-322 Warszawa

2023 © Copyright Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi